niedziela, 25 grudnia 2016

Wszystkiego najlepszego





   
       Nastał teraz czas wielu życzeń świątecznych, za chwilkę także noworocznych. Podsumowujemy mijający rok, a to że nadchodzi kolejny daje nam nadzieję na to, że wszystko można zacząć od nowa, mamy nowe szanse, zaczynamy kolejne odliczanie i teraz na pewno zrobimy wszytko o czym marzymy. Postanawiamy zmienić swoje życie, zadbać o zdrowie, o najbliższych, przeczytać 100 książek, schudnąć 15 kilo do wiosny ( zwłaszcza, że świąteczne obżarstwo i popuszczanie paska nas do tego bardzo mobilizuje )  zapisać się na kursy jogi albo angielskiego i koniecznie nauczyć się być szczęśliwym człowiekiem.

niedziela, 11 grudnia 2016

Babia nigdy mi się nie znudzi :)

      


        O mojej miłości do tej królowej gór wszelakich pisałam wielokrotnie. Ostatnio mam mniej czasu niż jeszcze trzy miesiące temu, ale i tak zamiast robić przedświąteczne porządki wybieram górską włóczęgę. Niektórzy pytają po co łażę w to samo miejsce tyle razy, jest tyle innych szczytów, których jeszcze nie widziałam, albo które odwiedziłam tylko raz a jednak tam mnie ciągnie niczym do domu.

piątek, 18 listopada 2016

Spacer we mgle

    


      Co to się porobiło z prognozami pogody !?!?!? Od jakiegoś czasu w ogóle nie można na nie liczyć! Tak starannie wybierałam wolny dzień, by trafić na pewne okno pogodowe. Jeszcze tydzień wcześniej według prognoz pogodowych miało być pięknie we wtorek, środę i czwartek. Środa moim zdaniem MUSIAŁA wypalić okienkiem pogodowym nawet gdyby w ciągu tygodnia miało się coś zmienić, to przecież ten środkowy dzień powinien być pierwszym albo ostatnim z pięknych dni a tu.......

środa, 2 listopada 2016

Pieniny - Wysoka i refleksje nad zmarłymi



      Może niektórym wyda się dziwne, że Dzień Wszystkich Świętych spędzam w górach zamiast na cmentarzach, ale ja tam idę tego dnia właśnie dla kogoś kto pozostał w nich na zawsze.

piątek, 28 października 2016

Też potrzebuję się wygadać ;)....

     




     Takie naszły mnie ostatnio refleksje.... Jaką wrażliwą materią jest nasza uczuciowość. Jednego dnia słońce świeci, wszystko układa się po mojej myśli, ludzie uśmiechają się do mnie a z internetów płyną słowa wsparcia a wystarczy jeden gest kogoś i wszystko się zawala, ruina a przynajmniej poważna wyrwa w szczęściu powstaje.

piątek, 21 października 2016

Czy mam serce dla ludzi ?

     



      Ostatnio wielokrotnie słyszałam albo czytałam w komentarzach skąd biorę tyle sił, żeby być optymistką i mieć serce dla ludzi. Tutaj pojawia się największy paradoks mojego życia. 
Tak na prawdę nie cenię i nie lubię ludzi jako takich. Mam o ludziach i ludzkości jak najgorsze zdanie. Ideałem byłby stan w którym mogłabym się spotykać albo kontaktować tylko z tymi którzy mają podobny do mojego sposób myślenia.

czwartek, 13 października 2016

Jak żyć?

      



       Ostatnimi czasy -w sumie to już trwa kilka lat - mam nieodparte wrażenie, że żyję w Matriksie. Nic nie jest takie jakim się wydaje, ciągle bombardują mnie sprzeczne informacje. Każdego prawda jest najprawdziwsza, każdego racje są najlepsze a jeśli się nie zgadzasz to nawet się nie przyznawaj, bo zaleje cię fala hejtu zewsząd...... Manipulacja, krętactwo, każdy kłóci się z każdym, dzielą się rodziny, sprzeczają przyjaciele i o co to wszystko? O to która z kłamliwych partii jest lepsza? Która prawda jest prawdziwsza? ....coś jest tutaj nie tak, coś mi tu nie pasuje......

sobota, 17 września 2016

Kościelec i mijające lata....




      Dzisiaj będzie opowieść o Kościelcu ale nie tylko. Jak zwykle, nie będę się wymądrzać na temat szczegółowej topografii szlaku i co konkretnie z niego widać, bo niestety nie znam się na tym tak dobrze jak przewodnicy górscy. Znam tylko te szczyty na których byłam i na które mogę wejść. A to przecież tylko część tatrzańskiego bogactwa. Wczoraj na szczycie Kościelca poznałam niezwykłą osobę - pana 78 letniego, który spokojnie sobie tam siedział, gdy inni, dużo młodsi narzekali na trudy wejścia, zwłaszcza w ostatnim etapie przed samym szczytem.

czwartek, 15 września 2016

poniedziałek, 12 września 2016

Sławkowski Szczyt.....czy warto?




     Jeszcze wczoraj byłam pewna,że nigdy więcej tam nie wrócę, ale dzisiaj kolana już mniej mnie bolą, zapominam powoli o uciążliwości tego szlaku za to mam pod powiekami najpiękniejszą tatrzańską panoramę jaką w życiu widziałam. I co tu robić? Co o tym szlaku myśleć......

sobota, 10 września 2016

Zawrat

      


      Rzadko chcę mieć towarzystwo w górach, ale dla dzieci a czasem także dla znajomych, zwłaszcza gdy chcę kogoś lepiej poznać robię wyjątek.

czwartek, 1 września 2016

Jagnięcy Szczyt i rozmyślania nad sensem chodzenia tymi samymi szlakami.





       Kilka dni temu pozwolił mi się zdobyć Jagnięcy Szczyt. Nadal czuję zakwasy w nogach i rękach i lekki ból stawów w palcach ale nie mam zamiaru narzekać, co to, to nie :) Przyszedł mi do głowy inny temat. Otóż idąc Doliną Białej Wody Kieżmarskiej w stronę Zielonego Stawu zastanawiałam się, który to już raz ?



wtorek, 23 sierpnia 2016

Nagrodą za trud i zmęczenie jest.....

   




     "Zgadzam się na walkę ze wszystkimi niebezpieczeństwami, które na mnie czyhają. Zgadzam się na wiatry, osuwające się kamienie, niebotyczne przepaście. Zgadzam się na drogi prowadzone na granicy wytrzymałości. Zgadzam się na walkę. Nagroda, którą otrzymuję za te trudy, jest niebotycznie wielka. Jest nią radość życia."




poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Wege od 2,5 roku




       Zastanawiałam się czy podejmować temat weganizmu na blogu, ale doszłam do wniosku, że jest to miejsce moich osobistych wynurzeń, więc jak nie tu to gdzie?


      Ostatnio spotkała mnie bardzo nieprzyjemna sytuacja związana z tym, że jestem weganką i wartościami jakie wyznaję i to skłoniło mnie do napisania na ten temat kilku słów.



czwartek, 11 sierpnia 2016

Koniec urlopu :(



       Dzisiaj minął ostatni dzień urlopu. Tak mi było dobrze !!! Ostatni raz byłam w pracy 13 lipca i teraz 4 tygodni później kończy się moja wolność . Na następne tygodnie stanę się niewolnikiem firmy w której pracuję. Już się nie mogę doczekać, aż koleżanka z którą dzielę tę niedolę przyjedzie ze swoich wakacji i powrócę na tory półetatowca a co za tym idzie pół niewolnika.


       Jeszcze noc przede mną zanim pójdę do sklepu w którym będę spędzać codziennie 8 godzin a już tęsknię za tym co minęło. Mogłabym żyć bez pracy. Nigdy się nie nudzę, zawsze mam mnóstwo pomysłów na to jak spędzić dzień. Pracować powinni ci co widzą w niej sens istnienia, spełnienie. Znam takich ludzi, którzy z przyjemnością pracują i wręcz ochoczo wracają z wakacji do swojej zawodowej rutyny. To nie jest tak, że nie lubię swojej pracy, wręcz przeciwnie. Zawsze lubiłam sprzedawać, jako nastolatka pomagałam w jarzyniaku moich rodziców a będąc studentką dorabiałam w sklepie sportowym mojej kuzynki. W późniejszym wieku sprzedawałam ekskluzywne kosmetyki a potem nawet wyroby drobiowe ( tak, tak hahaha.... ale to zanim zostałam weganką ;) )))) ale jest dużo więcej rzeczy, które lubię robić bardziej niż chodzenie do pracy.


        Nie powinnam narzekać, mam pracę która nie wymaga ode mnie zbyt dużego zaangażowania, mam kontakt z ludźmi i mogę im doradzić zakupy tkanin zgodnie z moją krawiecką wiedzą, co jest nieraz doceniane. Szefostwo też stara się być w porządku, z resztą nie widuję ich za często. Za to, że jest to praca w wymiarze 20 godz tygodniowo i mam zawsze wypłacaną pensję w terminie nie powinnam być wdzięczna, a jednak w naszym absurdalnym świecie przychodzi nam dziękować pracodawcom za to, że są rzetelni w swoich obowiązkach. A pensja????? Pól etatu to i pół najniższej krajowej hahaha.


       Podobno rozwiązaniem jest praca, która jest przy okazji pasją. Przez kilkanaście lat wykonywałam taką pracę. Mając 13 lat nauczyłam się szyć na maszynie i tak to polubiłam, że od tego czasu większość moich ubrań szyłam sobie sama, zwłaszcza w kolorowych latach 80-tych. Ta moja pasja stała się jednym ze źródeł utrzymania naszej rodziny, kiedy prowadziłam pracownię krawiecką, a nawet szyłam na zlecenie różne dziwne rzeczy : plecaki, flagi, sztandary, suknie ślubne i smycze oraz przeróbki i szycie na miarę. ......  Szybko dotarło do mnie jednak jakimi stereotypami żyją ludzie. Krawcowa należy do jednych z zawodów najmniej docenianych i poważanych. Przecież jeszcze 30 lat temu, gdy dziewczyna nie uczyła się zbyt dobrze, albo nie była zbyt bystra szła do krawieckiej, fryzjerskiej albo handlowej zawodówki. To zmienia się powoli ale jednak nadal żyją jeszcze ludzie przekonani o tym,,że krawcowa, to mało rozgarnięta szwaczka..... zdarzało się, że klienci byli bardzo niemili, traktowana byłam z góry i pogardliwie a wymagania bywały bardzo wysokie. Z każdym rokiem coraz bardziej ta praca zamiast cieszyć zaczęła frustrować, dlatego pożegnałam ją i powracam sporadycznie jako dodatkowe źródło zarobków. Ostatnio znowu mnie cieszy szycie, ale chyba dlatego,że znowu szyję dla siebie i ludzi których lubię, nie muszę już przyjmować każdego zlecenia.


     Co lubię robić? Co jest moją pasją ?  Uwielbiam chodzić po górach ( ale nie schodzę ze szlaków) robić zdjęcia (mimo,że nie mam aparatu poza tym w telefonie) Kocham muzykę na żywo, więc koncerty mnie zawsze poruszają ale nie jestem w tym ekspertem, uwielbiam czytać a ostatnio pisać ale to tylko grafomaństwo ku mojej uciesze i mam nadzieję troszkę także tych co to czytają.


   Zostaje mi pokornie wrócić jutro do pracy i być jednak wdzięczną z to, że ją mam, że dzięki niej mam czas na spełnianie swoich pasji a może przyjdzie kiedyś taki czas, może staną na mojej drodze takie możliwości, które sprawią że będę ochoczo wstawać do pracy która będzie także moim zawodowym spełnieniem. Kto wie, co mnie jeszcze w życiu czeka :)





A to wspomnienie sprzed dwóch lat ......muszę zaplanować wypad nad morze jak najszybciej,. Uwielbiam morze :) Nie ma parawanów, co wskazuje dobitnie iż nie jest to wybrzeże Bałtyku ;)


środa, 10 sierpnia 2016

Dlaczego tak późno odkryłam góry?



     Tak...teraz to i mnie wydaje się niezwykłe, że chodzę po górach dopiero od czterech lat !


Dlaczego tak późno? Teraz będę wytaczać argumenty i usprawiedliwiać się :).



wtorek, 9 sierpnia 2016

Lodowa Przełęcz przez Dolinę Jaworową



     Tak, udało się !!!! Zdobyłam najwyżej położoną przełęcz tatrzańską dostępną szlakiem ( 2372 mnpm) prawie 1400 m przewyższenia. Bardzo długa 10 godzinna trasa, ..... warto było :) Ale zacznę od początku.


niedziela, 7 sierpnia 2016

Kim jestem ?




Kim jestem?

Przede wszystkim człowiekiem. Nikim szczególnym, niczego ważnego nie odkryłam, niczego ważnego nie dokonałam, niczym niezwykłym nie zasłużyłam się dla świata, nie jestem gwiazdą, nie mam pracy marzeń, nie skończyłam studiów.....jestem jedną z wielu kobiet .

piątek, 5 sierpnia 2016

Główny Szlak Beskidzki –podsumowanie

               

            Zastanawiałam się już od kilku dni jak podsumować ten tydzień na szlaku i czego się na nim nauczyłam ( oprócz smarkania bez chusteczek – wiem ,wiem , że to jest obrzydliwe ale jakże praktyczne :) ).
            Oczywiste jest , że nie da się tego zrobić jednym zdaniem. Wychodziłam bardzo podekscytowana i prawdę mówiąc nie przeszkadzał mi nawet deszcz i mgła w pierwszych dniach….. na prawdę :).

środa, 3 sierpnia 2016

Z Polic na Turbacz i troszeczkę dalej. GSB Cz IV

                                                                          Z Polic na Turbacz i troszeczkę dalej.
                                                                                               GSB Cz IV






       Przyszedł moment na spisanie ostatniej relacji . Ostatnie dwa dni mojej wędrówki były bardzo emocjonalne. Schodziłam z pasma Policy przyrzekając sobie nigdy tam nie wrócić. Teraz z perspektywy ponad tygodnia od tego dnia już nie jestem aż tak radykalna w swoich sądach

piątek, 29 lipca 2016

GSB w stronę Babiej Góry, relacji cz III.




               Następny nocleg zaplanowałam jak najbliżej Babiej Góry. To ona była planem na następny dzień. Nogi już mi zaczynały odmawiać posłuszeństwa. Codziennie mokre stopy pokrywały się powoli siecią bolących miejsc. Dobrze, że ciężar plecaka już nie przeszkadzał, mięśnie i ścięgna nie dokuczały. Jednak z moja kondycją nie jest najgorzej pomyślałam :). Tego wieczoru robiło się już późno a ja nie mogłam znaleźć odpowiedniego miejsca na namiot. Jak już znalazłam kawałek łąki to był bardzo nasiąknięty wodą i nie uśmiechało mi się nocować w kałuży ani sprawdzać, czy mój namiot jest na pewno tak wodoodporny jak zapewnia producent.

GSB cz.II



                                       Idę dalej czerwonym szlakiem.
           Nie należę do osób, które jakoś szczególnie lubują się w zbieraniu runa leśnego, maliny i jeżyny uwielbiam ale te krzaki kłują, a owoce często bywają już zamieszkane przez robaczki.

        Borówki za to tak plamią palce, że wystarczy kilka okrąglutkich owocków zebrać, żeby dłonie przypominały paluszki siedmiolatka, który po raz pierwszy pisze piórem koślawe literki alfabetu…

          A poza tym trzeba się po nie mocno schylić lub kucnąć a moje zbieranie wygląda mniej więcej tak: jedna borówka do słoiczka dwie do buzi, więc jakoś ich w słoiku nie przybywa za szybko, wtedy wystarczy przechylić naczynie i wsypać wszystko do buzi. Radość smakowa wielka ale z przetworów albo jagodzianek nici ;)

Pierwsze dni na GSB



                             Pierwsze dni beskidzkiej drogi
    Jeszcze wczoraj bawiłam się w Ostravie na koncercie Rojka a teraz z plecakiem pełnym samych potrzebnych rzeczy wyruszam przed siebie. Z jednej strony się cieszę ale z drugiej smutno mi bardzo. Rozstałam się z Adą i widzę, że jej też jest smutno ….nawet proponuje żebym zrezygnowała z wyjścia, bo tak leje i zimno jest i przecież będzie to zrozumiałe dla wszystkich i dla mojego sumienia też jeśli odłożę to wyjście na inny termin, może nigdy tam nie pójdę, bo po co aż tak daleko, tak długo sama ……ale mnie ciągnie na ten szlak, w ten nieznany mi rejon beskidzki.

Główny Szlak Beskidzki czas zacząć




GSB
Główny Szlak Beskidzki to najdłuższy polski szlak turystyczny, oznakowany czerwonym kolorem. Jego długość to ok. 500 km i biegnie od Ustronia w Beskidzie Śląskim aż do Wołosatego w Bieszczadach. Prowadzi przez większość beskidzkich pasm, ma kilkudziesięcioletnią tradycję i stanowi nie lada wyzwanie kondycyjne i organizacyjne. Pierwotnie obejmował także część Bieszczad ukraińskich ale wraz ze zmianą granic państwowych po II wojnie światowej został znacznie skrócony.
Dlaczego postanowiłam pójść tym szlakiem? Zupełny przypadek….

Dlaczego piszę ?




                                           Dlaczego zaczęłam pisać bloga ?
     Zawsze lubiłam pisać. Chodziłam do szkoły w czasach, kiedy pisało się sporo wypracowań zarówno jako prace domowe jak i sprawdzenie wiadomości na tzw klasówkach. Na ogół dotyczyły znajomości lektury albo okresu literackiego a w liceum bywały tematy bardziej przekrojowe, zwłaszcza w klasie maturalnej. Nigdy nie sprawiało mi to trudności jeśli chodzi o zawartość merytoryczną, natomiast miałam ogromne problemy z ortografią, stąd wielokrotnie dostawałam podwójne oceny : za treść i za ortografię. Jak się można domyśleć z ortografii dwója   :cry: .
       W ten sposób trochę zraziłam się do pisania, bo jak pisać sadząc takie oczywiste byki????
         Na szczęście w czasach internetu i komputerów sprawdzających pisownię ten problem już prawie nie istnieje a i moja ortografia jest od jakiegoś czasu znacznie lepsza :-)

Przyjaciele






        Powiedzenie o kimś, że jest przyjacielem to chyba jeszcze rzadsze wydarzenie niż miłość.
Tak…. tak myślę….. ten ktoś, kogo kochamy powinien być przyjacielem, ale czy tak jest? O Miłość dbamy delikatnie, nie pozwalamy sobie na zranienia niechcący, a przyjaciel zrozumie więcej bo nie jest aż tak zaangażowany emocjonalnie, przyjacielowi możemy powiedzieć, powierzyć wszystko. Miłości boimy się zranić, więc istnieje tu delikatna cenzura.

Stało się





         26 maja moje życie zmieniło się po raz kolejny. Tym razem to była gwałtowna zmiana. Tego dnia Krzyś wyszedł na wycieczkę w Pireneje z której już miał nigdy nie powrócić. Po trzech tygodniach wiedziałam to na pewno, kolejny tydzień później pożegnałam go w Millau na pd Francji gdzie spoczywają jego szczątki a kolejny rok później, kiedy pojechałam na wycieczkę sentymentalną, gdy zobaczyłam jego grób – nagrobek po prostu….wtedy dopiero zrozumiałam, że on NA PRAWDĘ nie żyje.

To od niego wszystko się zaczęło....









            10 kwietnia 1973 roku urodził się Krzysztof, który zmienił moje życie.
Jakie to dziwne jest, żyjemy sobie spokojnie, jesteśmy z tego życia zadowoleni a czasem wręcz przeciwnie i nagle BUM! ………. Zjawia się ktoś kto bez namawiania, przekonywania, zwracania uwagi na jakość  życia,ot tak….zmienia moje życie o 180 stopni po prostu będąc. Zaskakuje niemal dziecięcą logiką, uśmiechem zawsze i dla każdego, spokojem, opanowaniem, radością, zwariowanymi pomysłami na życie, pewnością jak ono ma wyglądać, beztroską a w tym wszystkim jednak dużą odpowiedzialnością.Coś takiego nigdy wcześniej mi się nie zdarzyło. Takiej osoby nigdy wcześniej nie poznałam.