piątek, 13 stycznia 2017

Uwierz w siebie !!!!



      Dzisiaj rano zobaczyłam ten cytat na którejś z moich ulubionych stron motywacyjnych na facebooku i od razu uśmiechnęłam się do siebie w duchu - jakie to prawdziwe, jak bardzo pasuje do mnie. A potem zaczęłam czytać komentarze internautów. Większość równie entuzjastycznie jak ja podeszła do tego prostego zdania ale było sporo maruderów, którzy zaraz zaczęli szukać wymówek, że to nie takie proste, że łatwo powiedzieć.....

     Sama tak bym powiedziała jeszcze kilka lat temu, teraz wiem, że to z jednej strony tylko wymówka, bo łatwiej się usprawiedliwiać niż zacząć nad sobą pracować. Z drugiej zaś strony mogę znaleźć wytłumaczenie takiej sytuacji - jeśli czuję się źle ze sobą i patrzę wokół na zadowolonych ludzi odnoszących sukcesy, uśmiechniętych - to moje poczucie własnej wartości spada tak bardzo, że widzę siebie tylko w czarnych, beznadziejnych barwach. Porównuję się do innych i znajduję wyłącznie powody do myślenia o sobie, że jestem gorsza i nawet nie próbuję szukać w sobie dobrych cech. Ale jak mam szukać jak nawet nie wiem, że jest coś wartościowego we mnie???

    Zawsze były kobiety piękniejsze ode mnie, szczuplejsze, miały czas i pieniądze by zajmować się sobą, ubrania tak pięknie na nich leżały a ja styrana, zmęczona. W sklepach nie było ubrań w moim rozmiarze, więc wyjścia na zakupy to był koszmar i wracałam do domu bez niczego zdołowana i załamana swoim wyglądem. Inni mieli dobrą pracę, udane życie rodzinne, pieniądze, wyjeżdżali na wakacje do Chorwacji albo Egiptu a ja nie miałam nic......Zmarnowane życie, niewykorzystane szanse, nawet dzieciom nie dałam wszystkiego tego co chciałabym, a mąż znalazł sobie lepszy , młodszy, pewny siebie model... ...porażka, straszna porażka życiowa, nic tylko skończyć z tym raz na zawsze. ............

   Może dlatego, że znalazłam się na mentalnym dnie miałam się od czego odbić? A może dlatego, że spotkałam ogromną miłość przewartościowałam mój świat  i zobaczyłam światełko w tunelu ??? Zapewne wszystko po trochu, bo wszystko ma znaczenie. Każda osoba, którą spotykamy na swojej drodze ma znaczenie, każda sytuacja uczy nas wiele. Widzimy innych, chcemy być jak oni, tworzymy sobie wzór do którego dążymy a rozwiązanie jest tak blisko...... wystarczy spojrzeć w lustro. Ale najtrudniej jest zobaczyć siebie. Nie wiem jak zaczynają swoją transformację inni, dla mnie przełomową stała się bardzo przypadkiem kupiona książka Beaty Pawlikowskiej ( chociaż jest teoria, która mówi, że nie ma przypadków i że wszystko na co niby niechcący trafiamy jest podsunięte nam przez los, wszechświat, bo tego potrzebujemy w danym momencie :). Myślałam, że to jest pozycja podróżnicza o różnych cywilizacjach jakie autorka poznała w czasie swoich wypraw. Okazało się, że owszem coś tam o cywilizacjach jest ale w kontekście poznawania siebie i zmian jakie ludzkość przechodzi od czasów pierwotnych do tych jakie znamy w współczesnym świecie. Wtedy nie wiedziałam, że Beata Pawlikowska pisze także poradniki.  Zaczęłam czytać, zdziwiłam się lekko, bo spodziewałam się przygód a nie wywodów o motywacji, psychologii człowieka i jej własnych doświadczeniach życiowych, ale czytałam dalej. Najważniejsze zdanie jakie przeczytałam w tej książce i które zapoczątkowało moją przemianę było to, że musimy być dla siebie najważniejsi, że jesteśmy wspaniali - każdy z nas. I jeszcze jedna rzecz, bardzo trudna ale niezbędna do tego by być szczęśliwym - polubić siebie, pokochać z całym arsenałem zalet i wad. To wydawało mi się wówczas niemożliwe, bo nie znosiłam siebie, ale zaciekawiona czytałam dalej 
    Uwierzyć w siebie to nie znaczy stać się doskonałym, to znaczy, że codziennie staram się być lepsza od samej siebie. Im jestem lepsza, tym wyzwania są coraz większe i powody do dumy także. A to co myślą o tym inni nie ma znaczenia, najważniejsze jest to co sama(a) o sobie myślisz. Mogę podać przykłady z własnego życia, żeby przybliżyć bardziej to zagadnienie :).Kiedy zaczęłam chodzić po górach, pokonanie 5 godzinnej trasy było dla mnie ogromnym wyzwaniem. Gdybym porównywała się do innych nigdy nie mogłabym powiedzieć sobie: jesteś super !!! Popatrz, jeszcze dwa lata temu, wracałam  umordowana z Turbacza a teraz wychodzę na kilkunastogodzinne szlaki , włóczę się od poranka do zachodu słońca. Nie jestem w tym dobra tak w ogóle, tysiące amatorów śmiga po górach więcej, szybciej i dalej niż ja ale jestem lata świetlne lepsza od siebie sprzed kilku lat i to jest dla mnie powodem do ogromnej dumy. Nie rywalizuję  z nikim oprócz siebie samej. W zeszłym roku zaczęłam biegać tempem żółwia bardziej szurając nogami niż biegnąc ale zrobiłam pierwszy krok, wystartowałam nawet w biegu publicznym i mam medal za udział. Ktoś może się ze mnie śmiać  ze to nie sukces, że byle dzieciak mnie przeskoczy, tylko powtarzam jeszcze raz: nie chodzi o to by ścigać się z innymi tylko cieszyć się swoimi nawet małymi sukcesami, nie spoczywać na laurach i doskonalić dalej. Jeśli jeszcze dodamy do tego wdzięczność za to co mamy, gdzie jesteśmy także dzięki pracy nad sobą i co doświadczamy to mamy przepis na szczęście. Szczęście jest w każdym z nas, zależy tylko od nas a nie od tego, że coś się stanie, albo ktoś nam w tym pomoże. Mieć cel, dążyć do niego, mieć przekonanie o słuszności tego co się robi. A przede wszystkim kochać siebie czyli uwierzyć w siebie a wtedy na prawdę to, co myślą inni o nas nie będzie mieć znaczenia. 

     Ktoś kto mnie nie znał wcześniej może myśleć, że dobrze mi tak mówić, bo jestem zadowolona z siebie, zdrowa, uśmiechnięta, niewiele rzeczy może mnie zranić, jak to mówią niektórzy olewam, nie przejmuję się za dużo i zazdroszczą mi takiej postawy. Tak nie było od zawsze. Tak jest nie dlatego, że całe życie żyłam pod kloszem i nie znam co to życie prawdziwe. Tak mówię, bo przeżyłam bardzo dużo, doświadczyłam klęsk, tragedii, chorób i załamań i wiem co jest dla mnie ważne. Nie pozwolę nikomu mnie złamać bo kocham się i kocham życie.

        Na prawdę chciałabym żeby ludzie byli szczęśliwi, widzę jacy są często udręczeni, pełni kompleksów, niepewni siebie. Znam to z autopsji. A to nie jest trudne wyjść z tego bagienka. Trzeba tylko tego bardzo chcieć i ponieść tego koszty.... tak, tak..... są tego koszy, np. utrata części znajomych, tzw "przyjaciół" , docinki, głupie uwagi. I przez to przeszłam i z żalem, bo ufałam a zawiodłam się wielu ludzi z serca pożegnałam. Ale i to się skończy i dziwne uwagi zastąpi podziw, tylko to na prawdę już nie będzie miało znaczenia co inni myślą ( może poza garstką na prawdę godnych zaufania prawdziwych przyjaciół, o ile tacy pozostaną :) ). Przyrzekam, to jest fantastyczny stan, gdy następuje pogodzenie z samym sobą, miłość i szacunek dla siebie i życzę tego wszystkim :) 

Kończąc pisanie tego wpisu natrafiłam - znowu przypadkiem :) choć przypadków nie ma- na najnowszy filmik Beaty Pawlikowskiej, który jest bardzo w temacie - polecam do posłuchania. 

Powodzenia. :)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz