sobota, 11 lutego 2017

Długo wyczekiwane góry znowu ze mną....




Tak!!! wreszcie !!!!! W końcu udało mi się spakować plecak i wyjść z domu !!!


Wyczekiwałam na ten dzień od dawna. Już od tak dawna obiecywałam sobie, że jak tylko będę miała wolny dzień to pójdę w góry.... ale natłok pracy na trzy etaty skutecznie uniemożliwiał mi spełnienie planów, a jak już udało się mieć wolny dzień i uporządkowane inne sprawy to pogoda była nienajlepsza...
Wiem, wiem....... pogoda to tylko wymówka, bo nie ma złej pogody na wyjście w góry, ale pchać się na szlak bez ciepłych rękawiczek i w przemakających butach w siarczysty mróz nie należy do przyjemnych. W sumie to zmęczyła mnie już ta zima, mrozy w tym roku nie odpuszczają, dobrze że dzisiaj dzień był taki ciepły, słoneczny, niemal wiosenny ...jakaż to przyjemność nie ubierać kilogramów odzieży tylko w grubym polarze i okularach na nosie iść z psem na spacer.

Ale odbiegłam od tematu. Dzisiaj napiszę o spacerze (bo wyprawa to za duże słowo) sprzed dwóch dni :) Od kilku dni wiedziałam, że ten własnie czwartek będę mieć wolny: żadnej pracy, załatwień, spotkań... po prostu czas tylko dla mnie. Od kilku dni sprawdzałam uważnie prognozy pogody: pełne słońce !!!! lekki mróz.....czy można sobie wyobrazić lepszą pogodę ??? Ale pogoda jak to pogoda, kapryśną panią jest i im bliżej czwartku tym prognozy mniej optymistyczne :( już nie pełne słońce tylko lekkie zachmurzenie się pojawiło w prognozach. Bałam się co dalej ale z drugiej strony byłam tak bardzo zdeterminowana na wyjście, że obiecałam sobie wyruszyć niezależnie od pogody. Wstałam rano podniecona rychłym wyjściem a tu szaro, buro bez cienia słońca.....ponieważ pogoda płatała mi takie figle już wcześniej - smog nad miastem skutecznie uniemożliwiał przebicie się promyczków słońca i tak sobie tkwiłam w tym szarym świecie nie wiedząc, że wystarczy wyjechać poza miasto by cieszyć się przepiękną zimową pogodą - postanowiłam ją sprawdzać innymi sposobami, nie tylko patrząc przez okno. Nie poddałam się, włączyłam komputer i wyszukałam stron z kamerami monitorującymi Tatry a tam.....szaro, buro i do d.....Szczegółowa prognoza dawała jednakże nadzieję na słońce od 13ej... hmmm ...Zatem czekam....

Czas mija swoim tempem.....

Porozmawiałam z tatą przez skypa, popisałam z koleżanką na facebooku i czekam.......
Patrzę w okno, patrzę w kamerki....Dalej ciemno,  kamerki nadal pokazują na Goryczkowej tylko chmury i biało - czarny świat.
By nie marnotrawić czasu uszyłam w tak zwanym miedzy czasie pościel dla córki.... czekam.
Szyję drugą dla siebie.... nagle jest światło !!!!!! upewniam się - to nie żarówki nad stołem tylko słońce!!! pojawia się i znika, kamerki nie dają wątpliwości - jest !!! Jest słońce !!!! Szybko robię herbatę do termosu, łapię nadjedzoną czekoladę, wsadzam do pudełeczka niedojedzoną owsiankę co to ją zrobiłam sobie na śniadanie, wciągam ciepłe rajtuzy, dziurawiąc je niestety, potem spodnie, polar, kamizelę.....jeszcze kijki, czapka i rękawiczki i jestem gotowa. Luna -mój pieseczek patrzy na mnie podejrzliwie, ona już wie, że zaraz zniknę ale moja krzątanina jest tak nagła i energiczna, że nawet ona nie śmie zaprotestować tak długo aż zamknę za sobą drzwi wtedy szczeka wniebogłosy. Przejdzie jej, zakopie się w mojej pościeli i przeczeka tam śpiąc i śniąc aż wrócę .

Już rano wiedziałam, że pójdę w jedno z moich ulubionych miejsc w Tatrach. Byłam tam wielokrotnie, nawet nie liczę już ile razy. Szlak z Wierchu Poroniec jest tak wygodny i niewymagający, że zaliczam go do grupy emeryckich ;) Tak, to Rusinowa Polana a w planie jeszcze dalej, jeszcze wyżej - na Gęsią Szyję .... Przedzieram się przez korki w Białce, mijam Bukowinę pełną ludzi - przecież to ferie, zima wspaniała to i goście dopisują. Ile tu wyciągów, lodowiska, baseny termalne, herbaciarnie, restauracje, pensjonaty na różne kieszenie. Po pół godzinie jestem na miejscu.... początek szlaku.


Wybrałam ten szlak także z innego powodu. Od kilku miesięcy moje życie bardzo się zmieniło. Ostatnio dużo więcej pracowałam i nie miałam czasu nie tylko na chodzenie po górach ale też na bieganie i gimnastykę. Moja stojąca praca po kilkanaście godzin w ciągu dnia wymusza na moim kręgosłupie dziwne pozy. Nie skarżę się nikomu ale jestem obolała, rwa kulszowa daje się we znaki, a niekiedy rano potrzebuję kilku minut by pokonać zastane w ciągu nocy mięśnie i stawy, zwlec się z łóżka, stanąć na nogi. Potem już ciało się rozgrzeje i działa dopóki znowu nie położę się na odpoczynek albo usiądę na dłużej niż kilka minut. Jeszcze pół roku temu miałam inną kondycję: chodziłam od świtu do nocy, a jak teraz dam sobie radę ??? 

To tylko krótki emerycki szlak, dam radę !!! 

W tej euforii i szczęściu jakie mnie spotkało będąc w górach nie tylko ja zapomniałam o wszystkich moich ograniczeniach, moje ciało od razu przypomniało sobie cudowny rytm i jak zegar tyka tik - tak, tik - tak......tak moje nogi odliczały lewa - prawa, lewa - prawa.... 

Boże jaka byłam szczęśliwa !!!! 
Co chwilę zatrzymywałam się ale nie dla odpoczynku, bo nie odczuwałam żadnego zmęczenia ani dyskomfortu, tylko po to by robić zdjęcia: niebu, oszronionym drzewom, próbując uchwycić promienie słońca miedzy gałęziami albo sypiący się z gałązek, iskrzący się w słońcu lekki puch.





Pogoda nagle zaczęła się zmieniać, napłynęły chmury, czyżby to koniec ????

 Rusinowa Polana przywitała mnie we mgle, jakby rozlane mleko przykryło cały świat, nawet wysokie szczyty, które zwykle są tutaj na wyciągnięcie ręki...... Mgła zlała się ze śniegiem, ale na szczęście wysoko, wysoko słońce walczyło o swoja pozycję i prześwietlało się przez mgłę sprawiając ,ze wszystko stawało się magiczne i takie mleczno - żółte.




Właściwie to nawet się nie zastanawiałam co dalej. Nie usiadłam wypocząć na zapraszających, pięknych ławach - wizytówkach tego miejsca tylko poszłam dalej. I rzeczywiście im wyżej tym widoczność lepsza, aż tak się stało, że wyszłam na nieskalaną mgłą przestrzeń. Grupa chłopców idąca z Gęsiej Szyi stanęła zaskoczona widząc w jaki świat przyjdzie im teraz wejść. Pytają czy tam na dole to tylko mgła i nic więcej ? Pocieszam ich, że to może chwilowe i się rozpogodzi ale pewności nie mam :( 

Idę dalej, spotykam wesołą dziewczynę z przepięknymi kasztanowymi warkoczami rodem z serialu Wikingowie. Zjeżdża z góry na pupie i śmieje się na głos. Trochę zażenowana moim widokiem przeprasza za swoje zachowanie . Ale za co tu przepraszać??? Za to szczęście, które jest jej udziałem ??? Ja też mam w sobie tak wielką radość, że czuję jak mi rozsadza serce i przykleja uśmiech do buzi aż nabawiam się zakwasów na twarzy hahaha. 
Ona mi nagle mówi: niech pani idzie szybko, tam na szczycie takie cuda się dzieją, jest tak pięknie, że śpiewać się chce na głos :) 
Idę więc coraz szybciej, ale za każdym razem gdy patrzę za siebie widzę jak ta chmura która wisiała nad Rusinową pełznie coraz wyżej. Prawie zaczynam biec, co nie jest łatwe w rakach i nie będąc w zbyt dobrej kondycji ale nie chcę przegapić tych widoków na górze. Czuję się jak bohaterka horrorów, gramolę się najszybciej jak potrafię, sapię i co 100 kroków zatrzymuję się na chwilkę, patrzę za siebie a ona- ta chmura przebrzydła, szara, rozciągnięta idzie na mnie i niczym mackami bada drogę którą właśnie przebyłam. Idzie po moich śladach, dopadnie mnie jeśli się nie pospieszę......



 Na szczęście w pewnym momencie znika. Rozpływa się gdy jestem prawie u celu. Poddała się a ja mam szansę podziwiania świata ponad morzem chmur. Na szczycie tylko trzech chłopców zbiera się do zejścia, Za chwilę jestem sama. Tu widać wszystko: Giewont, Kasprowy, Rysy, Tatry Bielskie , Gorce i nawet Jaśnie Panią Babią Górę. Cisza, ja i góry. Siedzę na kamieniu, zajadam zimną owsiankę, popijam herbatą, jestem w raju...... 



Kocham takie życie, kocham góry, włóczęgę i muzykę ciszy gdy tak siedzę, patrzę w dal i tylko melodia wiatru, ptaków i myśli moich gra mi w głowie. Cisza, ja i czas.....





















4 komentarze:

  1. Asiu 😍
    Z ogromną radością przeczytałam..
    Pięknie piszesz...przez chwilę czułam , że jestem tam z Tobą...przez chwilę - dzięki Tobie - byłam tam i poczułam magię gór ☺
    Dziękuję Asiu ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, dziękuję za tak ciepłe słowa :) to miód na moje serce <3

      Usuń
  2. Joasiu, byłem w tych samych miejscach 6 dni po Tobie. Z tym, że przeszedłem przez Rówień Waksmundzką, Psią Trawkę, Polanę Kopieniec, Kopieniec Wielki, Dol. Olczyska, Jaszczurówka. Może nie było nadciągających malowniczych chmur i mgieł, ale był lazur nieba tak błękitny, że zdawało się, iż są tylko kolory biały i niebieski, czasem trochę zieleni świerczyn i czerni skał. Widzialność- jak nigdy, szczyty niemal na wyciągnięcie dłoni. To taki odpoczynek pomiędzy drapaniem się na Kozi Wierch i Szpiglasowy Wierch. Pozdrawiam i do zobaczenia na szlaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj uwielbiam taką przejrzystość powietrza, o której piszesz. :) Wtedy aż szkoda że dzień się skończy ale pamięć cudownych widoków, zapachów, błękitów i bieli pozostanie na zawsze :). Pozdrawiam :)

      Usuń