sobota, 19 sierpnia 2017

Czy dojrzali ludzie się zakochują?




    Wiem, to dziwne pytanie. Na pewno każdy odpowie ; ależ oczywiście !!! miłość nie zna granic wieku, ale jednocześnie gdy zapytać tych co dawno przestali być młodzieżą ( w sensie metrykalnym oczywiście, bo wiek to stan ducha a nie pesel w dowodzie ) i są singlami - jak to jest z tą miłością otrzymuję odpowiedź w stylu:

- miłość jest dobra dla młodych
- miłość to romantyczne mrzonki
-w pewnym wieku już trudno się zakochać, być może to już jest niemożliwe nawet....
- związek? już to przerabiałem (-am) aż za dobrze to znam, teraz będą bardziej rozsądny ( -a), wystarczy że się będziemy lubić i spotykać na randkach, żadnych związków zwłaszcza małżeńskich...
- miłość zaślepia, czyni z nas głupców....
- samotność nie jest taka zła, można się przyzwyczaić ....
- jestem za stary (-a) żeby znowu uczyć się bycia z kimś, każdy ma już swoje stałe przyzwyczajenia, nie chce mi się.....
- nie chcę być sam (-a)więc jestem z nią ( nim) bo razem się łatwiej żyje, miłość nie jest do tego niezbędna, wystarczą wspólne zainteresowania i potrzeby.....

     Jest jeszcze grupa rozmarzonych romantyków, którzy wierzą w miłość od pierwszego wejrzenia, czułe patrzenie sobie w oczy, trzymanie się za ręce, wspólne idylliczne życie. Wymarzona połówka jest gdzieś we Wszechświecie i wystarczy cierpliwie poczekać. Odrzucają przygody i przypadkowe randki czekając na idealnego partnera. Podobno tracą czas.

     Rozczula mnie widok starszych ludzi albo trochę młodszych ale już po tzw wieku rozrodczym, którzy idąc razem trzymają się za ręce, czasem kradną sobie niewinne buziaki albo delikatnie dają sobie znać o swoim istnieniu- muśnięciem dłoni albo jej pocałunkiem albo odgarnięciem włosów które pchają się do oczu, czułym objęciem, ostrożnością.

     Zastanawia mnie wtedy, czy oni tak zawsze, od samego poznania, czy uczyli się tego przez lata. Kiedy się spotkali? Czy znają się pół wieku, czy właśnie poznali się niedawno w jesieni swojego życia? Czy to publiczne okazywanie sobie uczucia pojawiło się z wiekiem, z czasem, czy zawsze miedzy nimi było?
To są bardzo istotne pytania. 
Czy w każdym wieku można się zakochać tak czysto i naiwnie jak wtedy gdy się miało 20 lat???
Zapewne to zależy od charakteru i doświadczeń każdego z nas.

     Ja mogę tylko teoretyzować. W życiu zakochiwałam się wielokrotnie ale kochałam tyko dwóch mężczyzn, jeden sobie poszedł po 17 latach a drugi po roku ( ten jest usprawiedliwiony, bo zabrała go wieczność ) a cała reszta  ( tylko nie wyobrażać sobie za dużo, nie było ich tak wielu znowu ;) ) przysporzyła mi fajnych chwil ale także rozczarowania i bólu. Potem było mi przykro i źle nawet gdy to ja kończyłam znajomość. 
Zakochuję się jak małolata od pierwszego wejrzenia, wyobrażam sobie że to jest właśnie ten na którego czekałam, widzę same zalety, wady uatrakcyjniam, promienieję, jestem szczęśliwa a potem zdziwienie.......ups, to nie to. 
A jednak dwa razy udało się przeżyć wielką miłość, to przecież często dwa razy więcej niż wielu innych miało okazję doświadczyć. 

    I teraz mam dylemat, bo z jednej strony więcej było niewypałów ale jednak i miłość zdarzyła mi się wspaniała. Więc może warto poczekać i nie iść na kompromisy w tej sprawie. Albo nabrać dystansu i cieszyć się każdym dniem, nie myśleć co później.

    Od 4 lat żyję sobie spokojnie, z przerwą na 3 małe, nieistotne wręcz i krótkie zauroczenia i coraz częściej nachodzi mnie myśl, że się starzeję, piękniejsza nie będę, nawet libido opada i czy w takiej sytuacji wypadłam już z obiegu miłości???? 
Kto się załapał na miłość do wieku dojrzałego to się nią cieszy jako staruszek 20 lat później a kto nie miał szczęścia będzie sobie żył w swojej pustelni zupełnie sam??? No chyba, że zwiąże się bez miłości ze strachu przed samotnością z kimś kto ma podobne obawy....Dobrze, że lubię swoje towarzystwo, taki odludek ze mnie jest :) i takie "układy" nie są mi potrzebne :)
     Nie znam osobiście par , które zakochałyby się w sobie w późniejszym wieku ale słyszałam o jednej ponad 70 letniej pani- z resztą mamie mojej znajomej, więc informacja wiarygodna - która wyjechała do Australii na pół roku odwiedzić siostrę i wróciła z narzeczonym, na dodatek starszym od niej. Wzięli ślub i wrócili za oceany, panu nie odpowiadał nasz zimny klimat :)
Wiadomo.... w ich wieku pośpiech był raczej wskazany :) a koleżanka twierdziła, że mama była szaleńczo zakochana i to z wzajemnością.

    Jeśli ktoś przeczytał ten wpis i zna przypadki szczęśliwej miłości, która zaczęła się w okolicy 50 -tki albo później to chętnie pocieszę się taka opowieścią. 

A może i mi się takowa trafi to o niej w post scriptum opowiem :)

A tam to bardzo chciałabym z Miłością wyruszyć :)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz