środa, 14 września 2022

Czereśnie zawsze musza być dwie


 

Właśnie kończy się lato. Jestem jesienną dziewczyną, więc wkraczam w moja ulubiona porę roku, czas pod wieloma względami idealny. Dzień jest długi akurat w sam raz by w mojej porannej rutynie pobudki o 5 rano załapać się na wschód słońca. To jest bardzo ważne, bo jestem team wschodzącego słońca.

Ale nic to nie ujmuje zachodowi, który też jest o idealnej porze. No bo jak tu się umówić latem na romantyczną kolację przy zachodzącym słońcu kiedy jest wtedy tak późno ? Zwłaszcza nad morzem. Z głodu umieram i zamiast celebrować pyszne jedzenie ( co umiem doskonale :) ) hamuję jak mogę odgłosy burczącego brzucha coby nie zagłuszać rozmowy przy stole. Zimą jest jeszcze gorzej bo kolacja zaraz po podwieczorku to jednak za blisko.
Jesienią jest idealnie.
Ale chciałam jeszcze coś o lecie powiedzieć. Czy też tak masz, że szybko zapominasz to co najgorszego się latem dzieje? Bo ja tak zawsze miałam, że już we wrześniu nie pamiętałam komarów i ich jadowitych, latających kumpli, którzy latem tak mnie gryzą, że całe wakacje moje ciało było pełne swędzących bąbli. Już nie pamiętałam poobijanych kolan i tego jak delikatnie ściągałam z nich strupki. A najbardziej pamiętam początek lata, kiedy można było pluć pestkami czereśni na odległość i mieć ich cały zapas przewieszony przez uszy niczym kolczyki. To dlatego czereśnie zawsze musza być dwie, żeby nie spadły. 
Mimo to, że nadal z utęsknieniem czekam na lato i wakacje to wrzesień kocham najbardziej za idealna temperaturę, kolory, długość dnia, kolejny początek roku i jarzębinę. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz