środa, 10 sierpnia 2016

Dlaczego tak późno odkryłam góry?



     Tak...teraz to i mnie wydaje się niezwykłe, że chodzę po górach dopiero od czterech lat !


Dlaczego tak późno? Teraz będę wytaczać argumenty i usprawiedliwiać się :).





         Moi rodzice nie lubią gór, więc nie nie byłam nigdy w Tatrach ani Gorcach a mieszkaliśmy w Krakowie, czyli całkiem blisko. Często spędzaliśmy wakacje w Bieszczadach ale tam nie chodziliśmy po Połoninach tylko rozbijaliśmy namiot nad wodą, dorośli grali w karty, łowili ryby, zbierali grzyby i borówki a dzieciaki zawsze znalazły sobie jakieś zajęcie. Było super :)


         Przestałam być małym dzieckiem, stałam się bardziej samodzielna i zdarzyło mi się w późnych klasach podstawówki przyjechać dwa razy na wycieczkę szkolną do Czorsztyna skąd nie ruszaliśmy się poza ośrodek. Znowu karty, ukradkiem przemycane piwo, dyskoteka ale na żaden szlak nie wyszliśmy ani razu, bo jeszcze makijaż się rozmaże, białe tenisówki zabłocą i jak będziemy wyglądać ????


         W liceum udało mi się wreszcie spędzić dwa dni na szlaku w Gorcach nocując w napotkanej opuszczonej bacówce, bo zgubiliśmy się i nie dotarliśmy do schroniska. Wtedy zakiełkowała we mnie myśl, że mogłabym tu zamieszkać, chodzić po górach, może nawet po Tatrach, których nigdy nie widziałam z bliska a poszarpane turnie widziane z Beskidów wyglądały tajemniczo... Teraz w dobie internetu tak łatwo znaleźć informacje gdzie iść, czego się spodziewać w górach, jakiej trudności są szlaki itd. Wtedy Tatry jawiły mi się tylko jako miejsce dla wybranych. Kiedy zakochałam się w Góralu a potem zamieszkałam na Podhalu wydawało mi się, że moje myśli o wędrówkach górskich mogą się ziścić...nie wzięłam jednego pod uwagę....Górale bardzo rzadko chodzą po górach!!! bo i po co???? Jeśli nie wypasasz owiec na hali to jaki masz powód, żeby iść w góry. W domu jest ciepło, sucho, jest lodówka i telewizor, czego ci więcej potrzeba ? Potem na świecie pojawiły się dzieci i inne bardzo ważne codzienne obowiązki, zadania, kłopoty i radości i zapomniałam o tym, że przecież chciałam w góry chodzić!!!. Mogę obwiniać męża, który nie lubił się męczyć bez powodu, albo dzieci, że małe i takie wyjście nawet w Gorce to niemal wyprawa na miarę wyrypy himalajskiej. Ale tak na prawdę zapomniałam o tym i już. Na 15 lat zapomniałam nawet o sobie, ale sobie przypomniałam ;)


      Wyprowadziłam się  z domu, dzieci dorosły a nawet się rozwiodłam. Wszystkie argumenty jakie miałam zdezaktualizowały się, już nie miałam kogo obarczać winą za siedzenie w domu.....

To zbiegło się z czasem kiedy podjęłam pracę, która wymagała ode mnie sporo zaangażowania a moja szefowa była bardzo wredną babą z Sosnowca. Gnębiła nas strasznie, traktowała podle, wyzywała i śrubowała wymagania. Z nerwów i stresu dopadły mnie mikrowylewy i niedowład jednej strony ciała. Wymyśliłam sobie ,że w ramach rehabilitacji i regeneracji komórek nerwowych zacznę więcej się ruszać. Basenu w naszym mieście nie było, psa też nie posiadałam wtedy a i dzieci za duże na spacery jak za dawnych czasów ale miałam ( i mam nadal ) blisko w góry. Podjechałam do Obidowej, koło stacji benzynowej Statoil i wyruszyłam na mój pierwszy spacer na Stare Wierchy. Kto szedł tamtym szlakiem to wie, że jest to trasa bardzo łatwa, według szlakowskazów to prawie dwugodzinny spacer,  prawie bez przewyższeń ( bo czym jest różnica wysokości 200 m na 5,5 km szlaku ! ) A mnie przejście tam i z powrotem zajęło 5 godzin !!! Szłam tak wolno, że nawet facet o kulach mnie wyprzedził !!! Widoki były bardzo ładne a ja myślałam tylko o swojej małej sprawności i że jestem bardzo zmęczona. Ale nie poddałam się, chodziłam na spacery coraz częściej i marzyłam o Babiej Górze jak mi się poprawi kondycja. Dlaczego wtedy pojawiła mi się w myślach Babia do tej pory nie wiem. Może jej charakterystyczny kształt widziany z Nowego Targu i Gorc mnie kusił ? A może to wtedy rozpoczynał się trwający nadal, jedyny w swoim rodzaju związek metafizyczny w ramach którego ja ją kocham a ona za to jest dla mnie łaskawa :) ? Pierwszy raz na Babią weszłam jednak dopiero półtora roku później, 3 lata temu.

     Nic nie zdarza się bez powodu i ludzie których spotykamy po drodze także pojawiają się po coś. Nadal cały czas myślałam, że chodzenie w góry samej jest niebezpieczne i nieodpowiedzialne i tak się cudownie zdarzyło,że poznałam kogoś kto kochał góry całym swoim sercem. Gdy znajdował się na szlaku cała jego twarz promieniała, widoki zachwycały go jak najpiękniejsza kobieta, a cały trud wspinaczki kwitował jednym: chodź , zobaczysz jaką nagrodę zgotowała Ci góra.....nie pożałujesz :). Ale o tym już pisałam w poprzednich postach, jak to Pilsko stało się miejscem w którym wszystko się zaczęło. Mój świat zmienił się na zawsze. Miłość zagościła w moim sercu a planowanie kolejnych górskich wyjść zaprzątało moją głowę nieustannie mimo zakwasów, obtarć, zmęczenia. Wpadłam po uszy i to jak!!!! Pireneje to moje pierwsze doświadczenia wysokogórskie a Masyw Centralny to długie, całodzienne wyrypy po wulkanicznych zboczach i zielonych połoninach. Góry dawały mi tyle szczęścia, adrenaliny i zachwytów, że wiedziałam już, że pozostaną w moim sercu na zawsze.


     Następny krok to samodzielne wyjścia w Tatry. Już wiedziałam, że nie ma się co bać samotności w górach, bo tak na prawdę nigdy nie jest się tam samemu, turystów nie brakuje :)

Na pierwszy ogień poszedł Giewont. Strasznie się tym przejmowałam, czy podołam, czy łańcuchy mnie nie pokonają. Wertowałam fora internetowe, studiowałam zdjęcia i mapy. Aż wreszcie 23 października 2012 r po raz pierwszy poszłam sama w Tatry Doliną Strążyską na Giewont. Pamiętam jak mi serce biło z podekscytowania gdy wychodziłam z domu. Jakbym szła na randkę, na której bardzo mi zależy. Pogoda w dolinach nie dopisywała ale sprawdziłam kamerki i prognozy, uznałam że idę i dostałam nagrodę jaką pamięta się na zawsze. Spacer ponad chmurami. Na górze byłam tylko ja i wzruszające piękno a wszystko co złe pozostało pod chmurami tam na dole.








     Przez te 4 lata przeszłam większość szlaków tatrzańskich zarówno po polskiej jak i słowackiej stronie, obie Fatry, Słowacki Raj, Tatry Niżne. W ramach Korony Gór Polski byłam na szczycie prawie każdego z 28 pasm górskich w Polsce ( brakuje tylko Rysów ) były górskie wycieczki we Francji i Norwegii. Większość samotnie. Góry są moim domem, który odnalazłam po tylu latach życia w ich cieniu. Tam czuję się na właściwym miejscu.


A Babią i Pilsko zawsze wypatruję gdziekolwiek bym nie była :)





   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz