czwartek, 18 sierpnia 2016

Konie na drodze do Morskiego Oka






        Jak już napisałam we wcześniejszym wegepoście, odkąd przestałam jeść mięso zaczęłam bardziej zauważać rolę zwierząt w życiu ludzi. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałam, może dlatego, że nie byłam jakąś miłośniczką przyrody, właściwie biologii i przyrody w szkole nie lubiłam. W domu miałam tylko rybki i kanarki ( nawet nie ja tylko tata ) i jakoś nie poczułam z nimi specjalnej więzi a krótka przygoda z posiadaniem psa w wieku 13 lat skończyła się katastrofą - nie mogłam znieść szczenięcego płaczu i piesek powrócił do swojej mamy po 3 dniach wzajemnej męczarni.


        Pierwszym krokiem w zmianie mojego nastawienia i zwrócenia uwagi na świat zwierząt było posiadanie własnego psa, uratowanego od wizji utopienia go lub uśpienia przez moją przyjaciółkę, której sunia poszła w "tango" prawdopodobnie z miejscowym kundelkiem Czarkiem co zaowocowało sześcioma niechcianymi psiątkami. Widząc te maluchy nie mogłam pojąć jak można chcieć je zabić, chociaż z drugiej strony rozumiałam to, że nie ma możliwości, żeby zostały one przy swojej matce na zawsze. Zaczęła się akcja szukania dla nich domu i w ten sposób stałam się właścicielką niezwykle charakternej suni, z którą nie było łatwo przez pierwsze dwa tygodnie, ale potem zawładnęła naszymi sercami.


         Może fakt posiadania własnego zwierzęcia, które się kocha i które było dla mnie tak ważne spowodował wyczulenie na los innych zwierząt ? A może otworzyły się we mnie jakieś nieznane dotąd pokłady współczucia i empatii nie tylko wobec ludzi? Zwierzęta krzywdzi się na wiele sposobów: produkuje się je na śmierć, hoduje dla niezrozumiałej dla mnie potrzeby posiadania psa czy kota o szczególnych cechach tzw rasowych. Wiele osób nie wie, że istnieje także w Polsce cała grupa hodowców którzy żyją z ciągłego rozmnażania swoich suk. Trzymane są one w klatkach, zapładniane gdy przychodzi na to czas, psiaki po 6 tygodniach sprzedaje się i przy pierwszej nadarzającej się okazji sukę- matkę rozmnaża ponownie. Robił to nawet mój sąsiad kilka lat temu, więc niestety byłam tego mimowolnym świadkiem, za każdym razem gdy będąc na balkonie skierowałam wzrok na ich podwórko :(  Klatki stały jedna na drugiej, te psy nigdy nie wychodziły na spacer, a były to owczarki niemieckie).

Zwierzęta krzywdzi się także wykorzystując je dla uciechy człowieka na przykład w cyrkach, albo właśnie na drodze do Morskiego Oka.

         Wiele osób wskazuje na odwieczne towarzystwo konia w pracach szczególnie ciężkich i trudnych . Pewnie wielu miało dziadka, który z pomocą konia orał ziemię, zrywał drzewa albo zwoził plony z pól do domu. Też miałam takiego dziadka. Tylko że jego konie żyły kilkanaście albo nawet ponad 20 lat !!! Tutaj jest  inaczej.  Zastanowiło mnie dlaczego konie pracujące na drodze do Morskiego Oka kończą swoją służbę średnio po 18 miesiącach pracy najczęściej w rzeźni mając ledwie 6-8 lat .....

Tradycja fasiągów do Morskiego Oka to całkiem świeża sprawa, ledwie od 1989 roku, kiedy droga została podmyta w okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza i Pekaesy nie były w stanie dojechać do Włosienicy ..... Niesamowite, prawda ? Jeszcze tak niedawno jeździły tam autobusy!!!! Stąd taki duży parking w tamtym rejonie.
Nie jestem aktywistką żadnej organizacji ale gdy na jednej z facebookowych stron zostało ogłoszone wydarzenie informujące o planowanym proteście przeciwko morderczej pracy koni na drodze do Moka postanowiłam wziąć w tym udział, zwłaszcza że wybierała się tam moja cudowna koleżanka Ania. Ania była już zaprawiona w protestach ulicznych i pod cyrkami w Katowicach a dla mnie to był pierwszy raz . Jakoś tak jest, że gdy z czymś się nie zgadzamy, uważamy że coś powinno być zmienione najczęściej czekamy aż inni to zrobią. Przecież na pewno są tacy, którzy się na tym znają, są bardziej kompetentni itd. A tak na prawdę  trzeba się ruszyć i nie czekając na innych zrobić cokolwiek w kierunku zmian, chociażby wziąć udział w takim proteście.

       Oj działo się tam...... w życiu nie przypuszczałabym, że tak potoczą się wydarzenia tego listopadowego dnia. Spodziewałam się, że będzie dużo protestujących a była nas tylko garstka.... ok 50 osób ( a przecież tysiące na facebooku deklarowało przyjście !!! ) na przeciw kilkakrotnie większej grupy furmanów którzy przybyli z rodzinami, skrzypkami i wódką.

Nasza grupa dyscyplinowana przez organizatorkę siedziała spokojnie na drodze, nie zajmowaliśmy całej szerokości, turyści spokojnie przechodzili dalej a samochody przepuszczaliśmy przesuwając się na skraj drogi. Żadnego hałasu ani palenia papierosów, bo przecież tego zabrania regulamin Parku. Mając pozwolenie na protest nie chcieliśmy w żaden sposób naruszyć zasad panujących w Parku ani prowokować strażników nieodpowiednim zachowaniem. Zupełnie inaczej było po drugiej stronie : alkohol, papierosy, głośna muzyka, zabawa jak się patrzy o 9 rano w Palenicy. Zgromadzeni dziennikarze zadowoleni, przecież folklor podhalański taki barwny i medialny. Część turystów idących do Morskiego Oka gratulowała nam odwagi ale byli i tacy którzy pluli w naszą stronę, wyzywali od studentów, pedałów i nierobów...a może to nie byli turyści tylko rodzina naszych wspaniałych honorowych fiakrów???? tego nie wiem. Przyznam że wyzywanie mnie od leniwych homo studentów było nawet zabawne, zważywszy że była to niedziela a ja studentką przestałam być ponad 20 lat wcześniej :)
     Początkowo nie było żadnych niespodzianek. Furmani prosili o rozejście się, protestujący pozostawali tam gdzie byli. Było w miarę spokojnie. Różne reakcje mijanych nas ludzi utwierdzały nas w słuszności tego co robimy...... aż tu nagle nastąpiło zamieszanie. Ktoś krzyczy, że wóz rusza, że konie nas stratują. Inni uspokajają : konie nie wjadą w tłum ludzi, nie ma opcji......a jednak to nam zrobili. Górale ciągnęli konie za uzdy, te się wstrzymywały, prychały, wierzgały. Ludzie krzyczą, wołają policję. Nagle w nasza grupkę wchodzi kilku podpitych młodych ludzi w sportowych bluzach albo tureckich sweterkach, zrzucają protestujących z krzesełek, wyrzucają w powietrze maty na których niektórzy z nas siedzą , popychają do rowu. Większość z nas to kobiety, mamy się bić z tymi łobuzami????? Kilku mężczyzn będących z nami stawia opór, ktoś dostaje żelaznymi schodkami w rękę, ktoś inny wzywa pomocy cały zakrwawiony. Przejeżdża pierwszy fasiąg , niedługo po nim drugi....



   















 Zastanawia mnie jak ludziom siedzącym na tych tramwajach nie wstyd?!?! Nie do wiary!!!!! Stoję jak wryta a łzy lecą mi po policzkach wielkie jak grochy..... czy to są ludzie? Gdzie jest policja? Gdzie dziennikarze i kamery????  Jestem przerażona jak nigdy wcześniej. Nie wierzę, że to się stało !!!!!

 Dopiero teraz zjawia się policja. Oddziela furmanów od protestujących. Ale to nie koniec, ci młodzi podpici górale zaczepiają policjantów, prowokują ich wyzwiskami, dochodzi nawet do rękoczynów. Następują proceduralne czynności, spisywanie uczestników. Zaczynają od nas, my podajemy swoje dane i pytamy dlaczego nie spisujecie także tamtych ? W odpowiedzi słyszę : proszę pani to chłopy z naszej wsi, znamy ich przecież a wy obcy jesteście to was pierwszych spisać musimy.....
Logiczne...wezwana policja jest oddziałem bukowiańskim policji zakopiańskiej a fasiagami mogą powozić tylko osoby zameldowane w gminie Bukowina Tatrzańska....wszystko jasne,.....
Po dwóch godzinach policjanci straszą nas, że albo się odejdziemy albo wszyscy będziemy aresztowani. Organizatorzy decydują o zakończeniu protestu, tylko jak wrócić na parking do samochodu???? Górale nas wyzywają, krzyczą, szarpią, grożą, że wylądujemy w szpitalu jak jeden z naszych którego karetka już zabrała ( z resztą nie przepuścili karetki i poszkodowany musiał przy pomocy funkcjonariuszy OTOZ Animals sam dojść do samochodu).



      Docieramy do naszych aut w kordonie policyjnym. Nigdy w życiu tak się nie bałam, Nikt mi nigdy nie groził tak bezpośrednio.

      Mój tata nigdy nie lubił Górali i zawsze mnie przed nimi przestrzegał. Miał mi za złe, że wyszłam za mąż za jednego z nich i tu mieszkam a ja tłumaczyłam mu że wszędzie są dobrzy i źli ludzie i tak samo jest wśród Górali. Aż do tego dnia. Już nie patrzę na nich jak na rubasznych, zabawnych Podhalan, szczególnie gdy poznałam ich niechwalebną historię goralenvolk z czasów II wojny światowej, ich zdradę...... straciłam cały szacunek jaki miałam do nich przez tyle lat.......

     Przez rok odbywały się sprawy karne wytoczone indywidualnie każdemu z nas...ponad 30 osób zostało oskarżonych o blokowanie drogi publicznej. Czy wiecie jaki jest najwyższy wymiar kar za to wykroczenie?????? ......200 zł.

     Wszyscy zostaliśmy uniewinnieni ale ile musiały kosztować sprawy sądowe nas wszystkich - podatników??? Żaden Góral nie został postawiony w stan oskarżenia za zagrożenie zdrowia i życia protestujących, a poszkodowani otrzymali odpowiedź policji, że nie udało się ustalić sprawców mimo przedstawienia zdjęć z zajścia. Przecież żaden policjant nie będzie oskarżać swojego sąsiada o napaść.....

     Osobną sprawą jest postawa mediów. To zajście doskonale pokazało, że jest prawda i prawda mediów. W dzień protestu wszystko było pokazywane z punktu widzenia Górali, nas pokazano jako oszołomów, którzy nie pozawalają dobrym ludziom wykonywać swojej pracy. Oczywiście wszyscy wiemy, że telewizja kłamie, ale przekonanie się o tym na własnej skórze bardzo boli i zmienia nieodwracalnie obraz mediów. Już wtedy nie miałam telewizora ale od tej pory nie słucham radia ani nie czytam prasy. Nie twierdzę, że wszystko w mediach jest kłamliwe, ale sensacje, wydarzenia z ostatniej chwili, nowinki..... to wszystko robione jest na kolanie byle tylko zapełnić czas antenowy. Wszystkie inne media przebiła Telewizja Trwam która nakręciła ponad godzinny wywiad z góralami a nam nie poświęciła ani chwili.  Posunęli się nawet do oskarżenia ekologów o doprowadzenie do śmierci koni na drodze do Morskiego Oka a potem zrobienie z tego sensacji na złość dobrym Góralom. Rzetelne reportaże pojawiły się z czasem.


     Kolejny protest szykuje się  1 października, mam nadzieję,że nic się nie stanie takiego co uniemożliwiłoby mi uczestnictwo w nim.


https://www.facebook.com/events/1743737819230072/


...Niech korzystanie z fasiągów będzie wstydem, będę protestować przeciwko wyzyskowi koni na tej trasie tak długo jak długo będzie istniał ten proceder.

   A to niestety nie jedyne okrucieństwo wobec zwierząt przeciwko któremu należy działać........


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz