piątek, 15 lipca 2022

Z czego jestem dumna?

 



      Jest sporo rzeczy z których jestem mega dumna, chociaż lata całe słyszałam, że nie ma się czym chwalić, trzeba być skromnym, to nie Ameryka. Do diabła ze wstydem, mam powody i będę się chwalić! To jak wysyłanie wdzięczności do Wszechświata :) Jestem dumna z tego, że jako nastolatka sama nauczyłam się szyć i ta umiejętność jest teraz moją pracą, że dostałam się na prawo na UJ w czasach kiedy zdawało się egzaminy na studia a wujek krzyczał, że tu mu kaktus urośnie jak mnie przyjmą ( wskazując na dłoń ), odważyłam się pisać i publikować moje teksty, rzuciłam papierosy po latach nałogowego palenia, ułożyłam z puzzli "Szał" Podkowińskiego ( zajęło mi to 3 miesiące) , przeszłam prawie wszystkie tatrzańskie szlaki w tym Rohacze . Ale najbardziej ze wszystkiego jestem dumna z tego, że jeżdżę autem :) 

     Zacznę od początku.   

     Prawo jazdy zrobiłam w wieku 18 lat. Trafiło mi się fuksem, dzięki temu że wylosowałam jako pierwsza jazdę po mieście i miałam zawieźć komisję na plac manewrowy. Najpierw się przestraszyłam, czy ja muszę być pierwsza!? Tyle się nasłuchałam o groźnych egzaminatorach, a w dodatku zepsuło się auto na którym się uczyłam jeździć. Bardzo się bałam, ale nie szukałam wymówek, tylko wsiadałam za kierownicę, poprawiłam lusterka i w drogę :) Będę mieć to przynajmniej szybko za sobą :) O dziwo jazda poszła mi znakomicie, egzaminator pochwalił a na placu manewrowym kazał zaparkować przodem a potem tyłem. Przodem udało się za pierwszym razem za to parkowanie tyłem okazało się niewykonalne. Ja czerwona, łzy w oczach, instruktor przysięga, że to tylko stres i nieznane auto, czekamy na werdykt. Egzaminator popatrzył mi w oczy i powiedział: tak pięknie się pani patrzyła w lusterka w czasie jazdy że nie mam sumienia pani oblać. W ten sposób zdałam egzamin na piękne oczy. 

     Mam 18 lat, jest rok 1988, o aucie nie mam nawet co marzyć. Jedyna nadzieja, że tato pożyczy mi swój. Niestety uznał, że 30 godzin jazdy to nic, na pewno nic nie umiem. A po tym jak przyjechałam po niego i mamę na imprezę bez włączonych świateł w środku nocy upewnił się, że koniec z moim jeżdżeniem :( 

     Minęło kilka lat, wyszłam za mąż, kupiliśmy poloneza. Nieśmiało pomyślałam, że może teraz zacznę jeździć? 

-Jak jedziesz?! Za blisko środka! jedziesz poboczem! za wolno! za szybko! zmień bieg, nie słyszysz jak to auto rzęzi ? pamiętasz, że nie jeździ na powietrze? 

   W dodatku tak się zestresowałam, że ruszając zamiast jedynki włączyłam wsteczny i tak gazowałam zdziwiona że nie jedzie tam gdzie chciałam, że rozwaliłam ogromny klomb i zniszczyłam ogrodzenie....

    Panowie ( tata i mąż ) mimo, że się nie lubili to jednak zgodnym chórem uznali, że nie każdy musi jeździć samochodem, a ja najwyraźniej się do tego nie nadaję :(

  Uwierzyłam im, zwłaszcza że ostatnie automobilowe doświadczenia przyprawiły mnie o depresję i bezsenne noce, a jak już zasnęłam to śniło mi się, że nie mogę zahamować i przejeżdżam pieszych na pasach, albo spadam autem w przepaść. Byłam roztrzęsiona i rozczarowana sobą.

     I tak mijały kolejne lata, miałam prawie 40 lat i świat wywrócił się do góry nogami. Wszystko w co wierzyłam, człowiek, któremu ufałam i kochałam zawiódł mnie. Musiałam zaczynać życie od nowa i ponownie naszła mnie myśl: przecież nie jestem głupia, widzę że samochodami jeżdżą ludzie o różnej inteligencji. Dam sobie jeszcze jedną szansę. Wykupiłam cztery lekcje jazdy. Po drugiej godzinie instruktor wysłuchawszy moich historii i obaw dotyczących tego, czy w ogóle dam radę zaśmiał się i krzyknął : dziewczyno, ty masz talent do jeżdżenia! Jesteś stworzona do tego !

    I uwierzyłam mu :)

    Tydzień później wyprowadził się mój mąż a wprowadził piękny, lśniący, trzynastoletni, szafirowy Ford-Ka . To była miłość od pierwszego jeżdżenia. Od tej pory jeżdżę z ogromną przyjemnością. Nie straszny mi Kraków, czy Warszawa, przejechałam pół Europy, pracowałam jako przedstawiciel handlowy, wtedy jeździłam 1500 km tygodniowo. Forda już nie ma ale Roomster spełnia wszystkie moje automobilowe potrzeby. I na prawdę codziennie wsiadając za kierownicę jestem z siebie szalenie dumna, że mimo strachu, wyśmiewania, koszmarów sennych znalazłam w sobie moc by to przerwać, strzepnąć kurz uprzedzeń, chwycić za kierownicę i czerpać z jazdy dziką  przyjemność.

A tyłem nadal nie umiem parkować ;) 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz