piątek, 29 lipca 2016

Główny Szlak Beskidzki czas zacząć




GSB
Główny Szlak Beskidzki to najdłuższy polski szlak turystyczny, oznakowany czerwonym kolorem. Jego długość to ok. 500 km i biegnie od Ustronia w Beskidzie Śląskim aż do Wołosatego w Bieszczadach. Prowadzi przez większość beskidzkich pasm, ma kilkudziesięcioletnią tradycję i stanowi nie lada wyzwanie kondycyjne i organizacyjne. Pierwotnie obejmował także część Bieszczad ukraińskich ale wraz ze zmianą granic państwowych po II wojnie światowej został znacznie skrócony.
Dlaczego postanowiłam pójść tym szlakiem? Zupełny przypadek….
Nigdy wcześniej nie szłam tyle dni po górach. Do tej pory najdłuższa moja wyprawa z plecakiem i namiotem to 5 dni trekkingu w Norwegii ( a właściwie 4 bo ostatni dzień byczyłyśmy się z córką na plaży ). Chodzę sporo po górskich szlakach ale zwykle są to jednodniowe wypady. Nawet jeśli codzienne to jednak z w miarę lekkim plecakiem i przy sprzyjającej pogodzie.
Jak to się zaczęło?
Pewnego dnia znajomy zaproponował mi wspólne wyjście na Szlak Beskidzki. To było ponad rok temu. Wtedy jeszcze nic o tym szlaku nie wiedziałam, zaczęłam przeglądać blogi, śledzić trasę i „nakręciłam” się bardzo na to wyjście. Oczami wyobraźni widziałam już siebie przemierzającą hale i szczyty, romantyczne zachody słońca na połoninach i radosne oczekiwanie kolejnego dnia wraz ze wschodem. Wyobrażałam sobie ten czas jako czas niczym nie zmąconej wolności : tylko ja i przyroda. Zaczęłam kompletować sprzęt : buty, większy plecak, namiot ….. Ale kilka miesięcy temu mój towarzysz wyprawy wycofał się i mimo poszukiwań kogoś z kim mogłabym pójść nikogo nie znalazłam. Trzy tygodnie jakie są potrzebne do przejścia tej trasy to sporo urlopu który trzeba wygospodarować a nie jest to łatwe.
I tak zostałam sama z tym pomysłem. Od kilku lat fascynują mnie długodystansowe wyprawy Łukasza Supergana. On chodzi sam, ja po górach też chodzę zazwyczaj sama. Naturalnym wydawało mi się, że wychodzę w takim razie w pojedynkę. Nie chcę tutaj porównywać się do Łukasza ale ciekawa byłam jak to jest być zdanym tylko na siebie przez taki długi okres czasu. Nie bałam się, wręcz czułam wielkie podekscytowanie zbliżającą się przygodą.
Termin wyjścia był przesuwany dwukrotnie aż wreszcie zostało postanowione. W drodze powrotnej z Ostravy do której wybrałam się na festiwal Colours of Ostrava wysiadłam w Ustroniu, bardzo blisko Cieszyna i poszłam w deszcz czerwonym szlakiem. Wyruszyłam w drogę 17 lipca, w niedzielne popołudnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz