piątek, 29 lipca 2016

Stało się





         26 maja moje życie zmieniło się po raz kolejny. Tym razem to była gwałtowna zmiana. Tego dnia Krzyś wyszedł na wycieczkę w Pireneje z której już miał nigdy nie powrócić. Po trzech tygodniach wiedziałam to na pewno, kolejny tydzień później pożegnałam go w Millau na pd Francji gdzie spoczywają jego szczątki a kolejny rok później, kiedy pojechałam na wycieczkę sentymentalną, gdy zobaczyłam jego grób – nagrobek po prostu….wtedy dopiero zrozumiałam, że on NA PRAWDĘ nie żyje.
        Nie mogę powiedzieć, że ta chwila to jak piorun, który zmienia wszystko, bo zmiany już zaczęły się przez cały poprzedni rok, ale nagle uzmysłowiłam sobie, że jestem już zupełnie inną osobą. Niczego się nie boję i mogę wszystko. Gdybym została w miejscu oznaczałoby to, że Krzysztof w moim życiu nic nie znaczył, że nic się nie zmieniło wraz z jego przyjściem do mnie. Jego odejście to mój powrót do tego kim byłam dawno, dawno temu. Zostałam sama ale z jasno wytyczoną drogą ….. drogą do szczęścia.
      To wszystko nie odbyło się bez bólu. Okres poszukiwań Krzysztofa w górach to najdłuższe trzy tygodnie mojego życia. Cały czas wierzyłam, że odnajdzie się cały i żywy….może nie całkiem zdrowy, ale żywy. Tyle obrazów tworzyliśmy sobie w wyobraźni, tyle scenariuszy jego losów. Ja myślałam, że stracił pamięć i błąka się po górach. Jego siostra była pewna, że on jako były żołnierz Legii Cudzoziemskiej i na dodatek w czepku urodzony wyjdzie z tego cało jak wcześniej z innych opresji…..zaś jego szwagier miał nawet pomysł, że porwali go przemytnicy narkotyków. Gdy Małgosia ( siostra Krzysia) zadzwoniła pewnego piątku i powiedziała, że znaleźli Krzysztofa to ja go widziałam oczami wyobraźni w helikopterze, jak przewożą go do szpitala a ja zaraz miałam znaleźć najbliższe loty do Francji, żeby się nim zająć… i wtedy Gosia powiedziała : 

-ale on nie żyje !
-ale jak to nie żyje!!!! przecież to jest niemożliwe
…..
-no ale jak to Krzyś nie żyje…to jakaś pomyłka, on musi żyć!!!! 

I tak zostałam opuszczona przez moją Miłość, potem przez większość znajomych a nawet przez osoby nazywane przeze mnie przyjaciółmi. I wróciłam nie tylko do czasów, kiedy miałam jeszcze marzenia ale także do czasów kiedy o nikim nie mówiłam – mój przyjaciel, znajomy- tak, kolega też ale nie przyjaciel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz