piątek, 29 lipca 2016

Przyjaciele






        Powiedzenie o kimś, że jest przyjacielem to chyba jeszcze rzadsze wydarzenie niż miłość.
Tak…. tak myślę….. ten ktoś, kogo kochamy powinien być przyjacielem, ale czy tak jest? O Miłość dbamy delikatnie, nie pozwalamy sobie na zranienia niechcący, a przyjaciel zrozumie więcej bo nie jest aż tak zaangażowany emocjonalnie, przyjacielowi możemy powiedzieć, powierzyć wszystko. Miłości boimy się zranić, więc istnieje tu delikatna cenzura.
         Będąc dzieckiem nie miałam przyjaciół, zmieniałam szkołę podstawową trzykrotnie co nie służy zacieśnianiu więzi wśród rówieśników.
Z drugiej strony zawsze czułam się inna. Z tego powodu miałam także kompleksy, wydawało mi się, że mam jakiś defekt uniemożliwiający mi zawieranie przyjaźni. Inni łączyli się w pary, grupy, o czymś plotkowali, umawiali się itd…a ja tak sobie krążyłam od jednej do drugiej, bez emocji, zaangażowania. Coś ewidentnie mi jest- myślałam. Jestem zimna, zdystansowana, coś jest ze mną nie tak- myślałam.
Teraz na to patrzę inaczej ;)
          Chyba nie mam z przyjaźnią dobrych relacji. Owszem o kilku osobach w życiu tak mówiłam ale teraz wiem, że najbliższymi dla mnie przyjaciółmi są moje dzieci i pomyśleć, że jako młoda osoba w ogóle nie widziałam się w roli mamy :) pewnie najlepsza mamą nie byłam dla moich dzieci ale mam nadzieję, że jako ich przyjaciel się sprawdzę teraz kiedy są już dorośli.
      Oprócz moich dzieci mam jeszcze jedną przyjaciółkę. To ona dba o naszą przyjaźń, chociaż mieszka 1300 km ode mnie. To, że nie mam więcej przyjaciół jest tylko moją winą. Nie pielęgnuję relacji międzyludzkich ( jak to strasznie brzmi ) Jestem od zawsze odludkiem, żyjącym w swoim świecie :) Ale mam kilku cudownych przyjaciół na facebooku – tu przynajmniej są jasne relacje chociaż mnóstwo kilometrów nas dzieli, niektórych nawet nie znam osobiście ale czuję braterstwo dusz….kiedyś rzeczywistość to zweryfikuje, ja już nie muszę.
        Przyszedł kiedyś taki czas, że powiedziałam sobie, że kocham ludzi. Oj to były czasy, kiedy pracowałam z ludźmi usiłując sprzedać im fantastyczne, dość drogie ale na prawdę działające kosmetyki. Robiłam spotkania kosmetyczne, poznawałam mnóstwo ludzi i nawet podobało mi się to. Wtedy ludzie garnęli się do mnie a ja do nich. Tylko z czasem zrobiło mi się duszno. W moim życiu wtedy rozgrywała się osobista rewolucja, mąż mnie zostawił a ja pogrążyłam się w depresyjnym chaosie. Wszyscy mi współczuli: taka miła, taka ładna, taka mądra i….i co noc moim najbliższym przyjacielem była butelka wina, nie przyjaciele….to ja osobiście musiałam codziennie zmierzyć się z porażką życiową. Ale wtedy przyjaciele byli przy mnie, interesowali się mą…tylko czy chcieli być ze mną? czy mieć wgląd w sensację? tego nie wiem…..ale chcę wierzyć, że to waśnie mi współczuli i o mnie dbali odwiedzając mnie często.
          Kiedy Krzysztof zaginął a potem okazało się, że nie żyje nagle zapanowała pustka towarzyska w moim otoczeniu……nikt mnie nie odwiedzał, nikt nie pisał….cisza wokoło…. Chciałam pogadać, opowiedzieć jak cierpię ale już nie było komu….nastał spokój niemal grobowy. Tylko moja córka stanęła na wysokości zadania, tylko ona była przy mnie, słuchała po raz setny moich wspomnień i utrzymywała mnie przy życiu obiadami.
Jak już pisałam, odzyskałam dziecięce marzenia, poczułam że mogę wszystko…stałam się innym człowiekiem.
        Zaczęłam chodzić po górach , na początek po Tatrach…jak wybierać to z najwyższej półki hahahaha, potem kupiłam samochód, w którym zaczęłam podróżować, zdobywać Koronę Gór Polski, mieszkać. To moja skoda roomster dała mi poczucie wolności i możliwość przemieszczania się gdzie tylko chcę. Jestem szczęściarą mimo tragedii osobistych. Powróciłam do stanu bycia odludkiem i dobrze mi z tym :)
        A w następnym poście napiszę dlaczego postanowiłam pisać bloga.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz